Co się dzieje kiedy przedstawiciele kultury A nie rozumieją dlaczego ludzie z kultury B działają w inny sposób? Co doprowadza do powstawiania problemów? Kiedy konflikty wynikają z różnic kulturowych, sposobów myślenia, różnych mentalności  lub wcześniejszych doświadczeń błędnie przypisywanych nieodpowiednim postawom, nieszczerości czy oszustwu?

Czy Twoje myślenie jest elastyczne? Jak to rozumieć?

Przeczytajmy kilka prawdziwych historii i zobaczymy jak bardzo elastyczne jest nasze myślenie i jak możemy sobie wytłumaczyć zachowania ludzi z innych kultur?

Przypadek 1.
O rozpuszczalnej herbacie

Pewna pracująca z Mombasie w Kenii Amerykanka, dla której herbata instant była delikatesem, pewnego dnia dowiedziała się o dostawie importowanego wprost z USA napoju. Niestety nie mogła być w dniu dostawy w miejscowym sklepie. Jak tylko wróciła do miasta natychmiast się tam udała. Niestety herbaty już nie było. Zdenerwowana zapytała właściciela sklepu, kiedy będzie kolejna dostawa i usłyszała, że już nie ma zamiaru nigdy zamawiać tej herbaty. Dlaczego? Ponieważ ma tylko jednego pracownika a on cały dzień nic innego nie robił tylko wydawał klientom herbatę. Nie mogli nawet pudełek postawić na półce i ich tam potrzymać! Dla sfrustrowanej Amerykanki to było bardzo dziwne.

Jak rozumiesz postępowanie właściciela sklepu?

W punktu widzenia zachodniej ekonomii takie postępowanie nie ma żadnego sensu. Jeśli towar sprzedaje się od ręki to po co układać go na półkach – niech klient bierze z wprost kartonu. Są sklepy gdzie towaru nie układa się na półkach i towar nawet jest tańszy np. w dyskoncie. Jeśli coś sprzedaje się szybko to na pewno trzeba zamówić więcej, a klient kupi przynosząc więcej zysków.

Tymczasem właściciel sklepu zapewne myślał, że jego pracownik był tak zajęty, iż sprowadzenie kolejnej dostawy herbaty nie jest tego warte. Być może zaniedbał inne obowiązki. Dla właściciela sklepu to oznacza dużo pracy w krótkim okresie czasu.

Przypadek 2
Skromność

Kobieta z plemienia Himba (Namibia)

W Zairze doszło pewnego dnia do konfliktu pomiędzy lokalną ludnością a protestanckimi misjonarzami i misjonarkami, którzy zgodnie z naukami Biblii głosili skromność. Wszyscy pamiętamy czasy, kiedy w Europie kobiety nosiły suknie do ziemi i wysokie kołnierze. Taki strój natomiast nie jest odpowiedni w Zairze. Kobiety w tym kraju preferują bardziej komfortowy styl i zwykle od pasa do góry nie noszą – nic. Dla misjonarza – szok. Kobiety te postrzegane były jako nieskromne a może nawet rozwiązłe. Tylko kilka kobiet chodziło „zakrytych”. Misjonarze bardzo dużo czasu poświęcili na naukę „właściwego” ubierania się. Skutek jednak był bardzo mizerny. Kiedy kobieta chciała zostać ochrzczona i przyjęła nauki o Jezusie Chrystusie, misjonarze naciskali na zmianę na „chrześcijański” skromny sposób ubierania się. Misjonarki nawet dostarczały konwertytkom coś na początek ich nowej drogi – sukienkę. Nowy „dress code” niestety napotkał na opór a misjonarze nie mogli zrozumieć dlaczego – skromność to przecież bardzo pożądana cecha. Szanująca się kobieta chodzi przecież ubrana. Dziwnym dla nich też był fakt, że miejscowa ludność była bardzo zainteresowaniu kwestiami moralności i etyką, ale twardo obstawała przy swoim sposobie ubierania się. Sprawa stała się problemem społecznym a lokalni liderzy tej społeczności zaniepokoili się naciskiem ze strony misjonarzy na zmianę lokalnego stroju. Ostatecznie jeden z liderów zdecydował się porozmawiać z misjonarzami o tym problemie. Kiedy wyjaśnili sobie wszystko misjonarze doznali kolejnego szoku. Odkryli o co chodzi.

Dlaczego sprawa stała się paląca i problematyczna? A wystarczyło zapytać…

Okazało się, że jedynymi kobietami, które się ubierają kompletnie w tym plemieniu były – prostytutki. A jak zatem na tym tle wyglądały protestanckie misjonarki z punktu zairskiego widzenia? Ile problemów można było uniknąć gdyby misjonarze jako pierwsi zaczęli zadawać pytania zanim zaczęli narzucać obce wzory miejscowym. To zakrawa na ironię, ale wychodzi na to, że misjonarze starali zamienić dobre, skromne, moralnie uczciwe kobiety ze wspólnoty – żony i matki – w prostytutki! Ale na szczęście zairskie kobiety miały swoje standardy i nie poszły na kompromis.

Przypadek 3.
Pozwolenie na wyjazd

Pewnego dnia w pewnym baptystycznym ośrodku misyjnym w Nairobi (Kenia) była wykonywana naprawa dachu. Kiedy pochodzący z USA dyrektor przygotowywał się do wyjazdu na cały dzień, ekipa remontowa pracowała na zewnątrz. Kiedy zamknął tylne drzwi centrum poinformował pracowników, że wyjeżdża – jak uznał tak wypadało choć nie miał takiego obowiązku. Z odpowiedzi usłyszał „Tunakuruhusu”, co oznacza nic innego jak „Dajemy ci pozwolenie”. Dyrektor stanął zadziwiony i oburzony myśląc „To jest moje biuro. Mogę odejść, gdy chcę”. Zupełnie tego nie zrozumiał.

Jak wyjaśnić zachowanie robotników?

W Kenii istnieje obyczaj nakazujący osobie przebywającej z wizytą  uzyskania pozwolenia na opuszczenie domu gospodarza. Dyrektor chciał być uprzejmy i pracownicy też. Informacja o wyjeździe przekazana kenijskim robotnikom ich zdezorientowała. Chociaż nie był to ich dom, ani nie byli jego gośćmi, informacja o wyjeździe bardzo ich zdziwiła gdy – w ich mniemaniu – dyrektor poprosił ich o pozwolenie na opuszczenie budynku misji. Chcieli zachować się w ich mniemaniu uprzejmie i skoro ich zapytał o pozwolenie to mu go udzielili. Gdyby to był dom robotnika, dyrektor musiał by uzyskać pozwolenie odejścia.

Przypadek 4.
Telefon

Każda osoba musząca rozmawiać w języku obcym przez telefon ma z tym problem. Głównie dlatego ponieważ nie widzi drugiej osoby. Nie widzi twarzy, gestów, mimiki ani języka ciała. W Europie czy USA dzieci uczy się rozmawiać przez telefon zanim jeszcze pójdą do szkoły.

A co się dzieje, kiedy ktoś kto od stuleci wiedzie praktycznie koczowniczy tryb życia i jest przyzwyczajony od wieków do rozmawiania „twarzą w twarz” raptem dostaje do użycia telefon komórkowy?

Dla Amerykanina pracującego wśród rolniczego ludu Masajów to może być poważne źródło frustracji. Dialog Amerykanina z Masajem przez telefon wyglądał kiedyś tak i mógł być prowadzony w języku angielskim, suahili czy językach plemiennych. Oto co można zrobić ze słowem „Halo”.

Amerykanin: Halo?
Masaj: Tobie też mówię „Halo”…
Amerykanin: Tak? … (Czeka)
Masaj: Halo …
Amerykanin: Tak… (czeka na ciąg dalszy). Dzień dobry.
Masaj: Tobie też życzę dobrego dnia…
Amerykanin: Halo… Halo…
Masaj: Halo…

Inna rozmowa Amerykanina z Masajką jeszcze kilka lat temu wyglądała tak:

Amerykan: Rezydencja Jenkinsów.
Masajka: Cześć. Jak się masz?
Amerykan: Doskonale, a ty?
Masajka: Doskonale, muszę rozmawiać z Kamau.
Amerykan: Przepraszam, ale tu nie ma żadnego Kamau.
Masajka: Czy to dom Karanja?
Amerykanin: Nie, to dom Jenkinsów.
Masajka: Oh, … muszę rozmawiać z Kamau.
Amerykan: Tu nie ma żadnego Kamau.
Masajka: Czy to dom Karanja?
Amerykan: Nie, to jest dom Jenkinsów.

Dlaczego tak się dzieje?

W Afryce ludzie postrzegają świat wizualnie i bardzo dynamicznie zaś w USA i Europie bardziej werbalnie, formalnie i proceduralnie. Przyzwyczajeni do żywych rozmów „twarzą w twarz” Masajowie witają się i rozmawiają przez telefon tak jakby rozmawiali z kimś widząc tę osobę. Próżno czekać, aby dzwoniący się przedstawił. Masaj wie kim jest rozmówca. Masaj wie, że jest Masajem. I po co rozmówcy wiedzieć kim jest Masaj? Trudno im jest zrozumieć, że można rozmawiać z kimś kogo wcześniej nie poznali „twarzą w twarz”. Nie robią żadnych wstępów. Po prostu zaczynają od pozdrowień, potem przechodzą do pytań o pracę, dzieci a następnie przechodzą do mówienia o ostatnich wydarzeń włącznie z omówieniem ostatnich opadów deszczu. To lud rolniczy. Czasem wydają się nie słyszeć, że ktoś się im przedstawia. Nie słuchają wyjaśnień i informacji. Przechodzą wprost do rozmowy nawet jeśli źle wykręcili numer. Nie są nauczeni zasad odbywania rozmów telefonicznych. Takie rozmowy w Kenii jeszcze można było usłyszeć kilkanaście lat temu. Obecnie lud ten bardzo polubił nowoczesne technologie i ich umiejętności w tym zakresie bardzo wzrosły.

Zderzenie dwóch światów

Świat zachodni jest zorientowany na naukowe postrzeganie rzeczywiści i można go nazwać „świeckim”. Nastąpił rozdział państwa od kościoła a ludzie zachodu widzą świat dualnie. Dzielą życie na świeckie i religijne. Ludzie Zachodu wierzą, że wszystko ma swój porządek i są przywiązani do niezależności. Świat jest racjonalny, dający się wytłumaczyć. Tymczasem afrykańskie postrzeganie świata jest oparte na duchowości i religii. Wszystko jest powiązane i zjednoczone. Człowiek nie może być obiektywny ponieważ jest częścią świata a wszystko co się dzieje dotyczy człowieka. Bóg jest postrzegany jako stwórca nawet jeśli jest daleko a rzeczywistość jest powiązana. Wszystko jest duchowe i jest częścią zjednoczonej całości. Dla ludzi zachodu najważniejsza jest wiedza – wyjaśnić, wytłumaczyć, zebrać fakty. To ludziom zachodu mówi co jest prawdą. Afryka skupia się na teraźniejszości, nie na przyszłości. Człowiek niczego nie planuje. Prawda jest w doświadczeniu. Świata nie da się kontrolować ponieważ jest otoczony różnymi czynnikami, których kontrolować się nie da. Świat jest bardzo dynamiczny i to ta dynamika buduje relacje z ludźmi i są one najważniejsze. Ważne są wzajemne stosunki i kto z kim jest spokrewniony. Człowiek ma obowiązki wobec  rodziny, grupy i swojej społeczności. Indywidualizm, bycie singlem i osobą niewierzącą jest bardzo źle widziane. Takim ludziom się nie ufa i nie cieszą się oni szacunkiem.

Mentalność a język

W językach afrykańskich dynamikę widać bardzo jasno. W językach z grupy Bantu (np. Swahili) kluczem do rozumienia jest układ złożonych czasowników. Dlatego język ten jest bardzo trudny dla Europejczyków. Użytkownicy Swahili „myślą czasownikami”, są bardzo dynamiczni. Tymczasem Europejczycy bardzo dużą wagę przywiązują do rzeczowników i przymiotników. Te części mowy pozwalają ludziom zachodu na opisywanie rzeczywistości. Umożliwiają zrozumienie jej a następnie kontrolowanie a potem manipulowanie światem i wprowadzanie zmian. Chcą zmieniać swój los, przeznaczenie, kontrolować i poprawiać swój styl życia. Afrykański świat jest duchowy a ludzki los zależy od łaski wszechświata. Dlatego nie należy się dziwić kiedy usłyszymy, że czegoś się nie da zrobić bo to jest „Shauri la Mungu” – „To jest sprawa Boga. Nie mogę pomóc. Nie wiem co się dzieje. Musimy zrobić to co najlepsze.”